środa, 5 czerwca 2013

Clock Machine: My dajemy energię ze sceny, ludzie ją odbijają...

Mówią o sobie: "Czterech zdrowych chłopaków chwyciło za instrumenty by zniszczyć wasze szare życie. Rock'n'roll bez wyrzutów sumienia może odejść na emeryturę, nadchodzi Clock Machine. Są młodzi, przystojni i bez skrupułów. Zwinęli główne nagrody mi.: na festiwalu FAMA 2011, Konkursie Zespołów Rockowych w Wadowicach, juwenaliowym przeglądzie kapel studenckich 2011. Wychowani na krakowskich przedmieściach pną się do miejsca z którego droga prowadzi już tylko w dół". 

'Ewa:  Robię trzeci po kolei wywiad z kolejną świetną krakowską kapelą: wcześniej byli Straight Jack Cat oraz Mother& The Fuckers. Jako rodowici Krakowianie może zdradzicie nam dlaczego Kraków jest kuźnią talentów? 
Clock Machine: W każdym mieście jest mnóstwo świetnych zespołów, jeżdżąc w trasy poznaliśmy ich naprawdę sporo, więc Kraków nie jest wyjątkiem. Żyjemy w dobrych czasach, założenie z kumplami kapeli i granie muzyki jest banalnie proste. A dobre zespoły biorą się z zaangażowania ludzi którzy je tworzą. Straight Jack Cat nie wiem skąd się wzięło, na pewno są z kosmosu :P

E:  Czy między krakowskimi zespołami pojawia się rywalizacja?
CM: Między niektórymi niestety tak, naszym zdaniem jest to całkowicie bezsensowne. Rynek może uratować tylko wzajemna pomoc, wspólne granie koncertów a nie walka o fanów, wtedy cała ta machina wystartowałaby znacznie szybciej i skuteczniej. U nas w mieście ku takiej idei powstała Krakowska Scena Muzyczna, która pomaga i wspiera wszystkie zespoły, nie tylko z Krakowa, jest to świetna inicjatywa.

E: : Pozostańmy przy krakowskim wątku. Miejscowi gratulują Wam, czy patrzą na Was z zazdrością?
CM: Jedni gratulują, inni zazdroszczą. Normalne we współczesnym świecie. Nie zważamy na to, robimy swoje, mamy wizję na granie i sposób bycia, chyba troszkę odbiegającą od tej ogólnie przyjętej. Ale zawsze chętnie dzielimy się doświadczeniami i przemyśleniami, wystarczy zapytać.

E: Jesteście po kwietniowo - majowej trasie koncertowej. Jak było?
CM: Tak, trip był świetny, z każdej trasy na kolejną jest coraz ciekawiej, lepiej, więcej koncertów, ludzi, sympatycznych ludzi.

E: 2 maja graliście na studenckiej imprezie w Grecji. Czy tamtejsi żacy różnią się znacząco od naszych?
CM: Ciężko stwierdzić, to była bardziej impreza polska w Grecji i na naszym koncercie w 98% byli sami Polacy. Jeśli jednak chodzi o tamtejszych ludzi to niesamowicie dużo od nich wyciągnęliśmy po powrocie, zawsze na wszystko jest czas, po dobrym obiedzie koniecznie trzeba się położyć i nie ma żadnych problemów :)

E:  Na swoim koncie macie sporo sukcesów. Który dla Was ma największe znaczenie i dlaczego? 
CM: Patrząc z perspektywy czasu najważniejsze było zwycięstwo na FAMIE w Świnoujściu. To był pierwszy tak duży sukces, który pokazał że mamy w sobie potencjał, i bardzo nas zjednoczył jako kumpli. Przez dwa tygodnie siedzieliśmy tam w małej salce przygotowując się do koncertu finałowego, po czym chodziliśmy na plaże. Wieczorami z kolei oglądaliśmy jak grają inni. Do wszystkich zespołów świata: Zgłaszajcie się na FAMĘ! :)
A potem wszystko działo się samo, Empik Make More Music, Coma, Orange Warsaw i Woodstock
 
E:  Podczas koncertów dajecie power, który rozrusza nawet największego sztywniaka. Skąd bierzecie moc?
CM: Endorfina uzależnia. Wydziela się po każdym dobrym koncercie i za każdym razem chcemy znowu osiągnąć ten stan, dając z siebie milion procent. Moc czerpiemy od naszych fanów, przyjaciół i od samych siebie. To jest jak odbicie fali, my dajemy energię ze sceny, ludzie ją odbijają, my znów i tak w przeciągu kilkunastu minut wszystko się tak namnaża, że sami nie wiemy co się dzieje.

E:  Pytanie od mojej koleżanki, zakochanej w Was: Jak powinna wyglądać idealna fanka, która ma szansę u czwórki uroczych facetów?
CM: Tak, tak, pytanie od koleżanki, znamy te numery:D Jak powinna wyglądać? Zdecydowanie powinna mieć nogi, ręce, sprawnie rozwiązywać krzyżówki i ładnie się uśmiechać :)

E:  Śpiewacie w języku angielskim. Nie spotkały Was z tego powodu żadne nieprzyjemności, bo ja spotkałam się z głosami, że Polacy powinni grać w języku ojczystym.
CM: Nie, nie spotkały nas. A na nowej płycie będzie trochę numerów po polsku.

E: Wasza  płyta długogrająca jeszcze nie została wydana, ale już okrzyknięto ją debiutem roku. Nie czujecie z tego powodu presji?
CM: Hmmm, debiut roku... może w ogóle tak właśnie ją nazwiemy? :P Nie ma żadnej presji, nagrywamy to co czujemy i chcemy to pokazać ludziom którzy chcą nas słuchać.

E:  Jakiej muzyki prywatnie słuchają członkowie Clock Machine?
CM: Piotrek słucha techno i czarnego rapu tam są najlepsze bity, Michał czerpie inspiracje z polskiej muzyki dyskotekowej, Igor jest pożeraczem grandżu, a Kuba słucha radio i telewizora.

E: Czym nas zaskoczycie jeszcze w tym roku?
CM: Chcemy zagrać na Woodstock, wydać płytę, całą jesień koncertować gdzie się da, i zwieńczyć to występem w "Kawa czy Herbata".


zdj. muzyka.onet.pl




3 komentarze:

  1. Nie znam zespołu, ale wydaje się być interesujący. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,siedząc z Wami do rana w smażalni "Pod złotą wagą"powiedziałem Wam że z taką siłą wygracie"FAMĘ 2011"Wcześniej byłem na Waszej próbie w muszli.U tak się stało !!!!!Uczciliśmy to po koncercie galowym też "Pod złotą Wagą"Jesteście coraz lepsi.Do spotkania gdzieś na trasie
    Ryszard Walczak

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjedźcie do Wrocławia! Tęsknimy za Wami!

    OdpowiedzUsuń