wtorek, 28 maja 2013

Straight Jack Cat: W najbliższym czasie należy spodziewać się od nas wszelkich pierwszych razów

Straight Jack Cat to krakowska kapela, która powstała w 2010 roku. 
Jesienią 2011 roku  z zespołu odchodzi wokalista, a kapela  przerodziła się w kwartet. … Ich pierwszy występ w tym składzie to udział w cyklicznym festiwalu krakowskim Niepokorni, gdzie zagrali na jednej scenie z zespołem Muchy oraz z zespołem Dead Snow Monster… Potem nastąpiła przerwa w działalności zespołu . Zespół jednak istniał i choć czynnie nie koncertował to jednak działał. Owocem tego działania było zakwalifikowanie się na Seven Music Festival w Węgorzewie, gdzie Straight Jack Cat zostało wytypowane do finałowej piętnastki z około 200 zespołów. W międzyczasie na klawiszu i gitarze nastąpiły kolejne zmiany personalne i w nowym składzie chłopaki wystąpili na rzeczonym festiwalu zdobywając wyróżnienie.  Ich ostatnim sukcesem jest zwycięstwo na KortoFeście na juwenaliach studenckich w Olsztynie. 

Ewa: W wolnym tłumaczeniu jesteście "kaftanem bezpieczeństwa"... kto Wam ten kaftan przyodział?

Straight Jack Cat: Nazwa miała na celu podkreślenie obezwałdniającego charakteru naszej muzyki.  A tak poważnie to nie będziemy ukrywać, że zrodziła się w okolicznościach, gdy niektórzy członkowie zespołu przebywali w niecodziennym stanie świadomości. Dziś żałujemy tak pochopnie podjętej decyzji o jej przyjęciu, bo naszą nazwę trudno Polakom zapamiętać i trudno wymówić. 
E: Jednak jesteście na stałe związaniu z kotami.. w końcu końcówkę nazwy zrozumie nawet osoba nie znająca  angielskiego. W Waszym logu znajduje się głowa kota. Czy któryś z Was posiada kota w domu?
SJC: Uzi ma kotkę norweską leśną a Sebe ma trzy: półpersa i dwa dachowce. Zachar ma kota na punkcie muzyki. Marek woli psy.
E:  Mówicie, że gracie organiczny, surowy rock’n’roll Czy możecie pokrótce nam przybliżyć czym różni się on od tradycyjnego brzmienia tego gatunku muzycznego?
SJC: Tym samym czym surowe i organiczne jedzenie od tradycyjnego schabowegow niedziele. Jest oszczędne i bogate w witaminy.Nie tuczy... Nie no... Chodzi o to, że nie lubimy patosu. Rock’n’roll w pewnym momencie zaczął przybierać formy artystowskie,wyniosłe co jest – naszym zdaniem – zaprzeczeniem jego korzeni. Rock’n’roll jest pochodną bluesa, a blues to muzyka wywodząca się z ludu, a nie z salonów. Mówiąc, że gramy surowo i organicznie chodzi nam o to, że bliżej nam do podejścia punk-rockowców, do rockabilly, do takich wykonawców jak Hasil Adkins, The Stooges, Blue Cheer niż do fuzji rocka z symfonią.
E:  Na scenie towarzyszy Wam "dzikość"... w życiu poza scenicznym też?
SJC: Nie jest tak, że na co dzień jesteśmy skrępowani garniturem, ale koncerty to dla nas moment na totalną ekspresję.Muzyka to nośne medium. Można wyrzucić z siebie cały syf, wykrzyczeć, wygrać, wyłomotać... Podzielić się energią. Na scenie nie stawiamy na wirtuozerię i zastanawianie się nad każdym dźwiękiem. To musi być żywioł.
E:  Co spowodowało, że postanowiliście zająć się muzyką?
SJC: Impuls do skrzyknięcia się w zespół poszedł od Marka, który od najmłodszych lat był po prostu zafascynowany muzyką.Tak powstało poprzednie wcielenie Straight Jack Cat czyli zespół Brain in the Vet. Mało kto o nim w ogóle wie. Do stworzenia zespołu przyczyniła się wizyta na koncercie zespołu Big Fat Mama w 2007 roku, który Markowi dał wiarę w to, że w Polsce można grać świetną muzykę. Reszta jest historią.
E:  Na scenie muzycznej funkcjonujecie blisko 3 lata. Jak z perspektywy czasu oceniacie te lata?
SJC: Były to dla nas lata formowania się i zdobywania doświadczenia.Zawsze stawialiśmy sobie poprzeczkę wysoko i dlatego – wydawać by się mogło – wszystko idzie nam opieszale. Na początku graliśmy niewiele koncertów, bo każdy gig był dla nas bardzo dużą nauczką, z której trzeba było wyciągnąć wnioski dłubiąc swoje godzinami w garażu.
Porównując rozwój zespołu do człowieka osiągamy właśnie pełnoletniość. Czyli w najbliższym należy spodziewać się od nas wszelkich pierwszych razów. Choć do zupełnej dojrzałości pewnie troche jeszcze trzeba poczekać.
E:  W pierwszym roku istnienia supportowaliście znakomitych artystów. Jednak zamiast piąć się po szczeblach kariery - porzuciliście na pewien czas koncertowanie. Czym było to spowodowane?
SJC: Było to spowodowane przede wszystkim przetasowaniami w składzie zespołu. Zmiany personalne to zawsze spore zachwianie dla – wciąż młodego organizmu. Zwłaszcza gdy odchodzi wokalista. Dołożyły się do tego także osobiste problemy jednego z członków zespołu. W rezultacie Straight Jack Cat przez pół roku właściwie nie istniało a jego dalsze losy stały pod znakiem zapytania.
E:  W grupie doszło do przetasowań personalnych. Czym były one spowodowane?
SJC: Krzysztof Famulicki zrezygnował ze względów logistycznych. Straight Jack Cat stacjonowało wtedy w Krakowie, a Krzysiek miał dość dojazdów z Katowic. Bartek Nowak odszedł na własne życzenie. Na jego miejsce szybko wskoczył Zachar.
E:  Jednym z Waszych pierwszych, większych sukcesów było zakwalifikowanie się do 15 spośród 200 kapel  na Seven Festival. Co czuliśie, gdy dowiedzieliśie się, że zostawiliście konkurencję w tyle ?
SJC:  Byliśmy zaskoczeni, ale też pełni nadziei i obaw. Zespół został dopiero co wskrzeszony po półrocznej przerwie, a Zachar grał z nami wtedy dopiero od miesiąca. To jeszcze nie był nasz czas, choć z Węgorzewa przywieźliśmy bezcenne doświadczenie, z którego korzystamy do dziś.
E:  Wolicie występy w rodzinnym Krakowie, czy w innych miejscach Polski?
SJC: W Krakowie czujemy się jak w domu. Ale wiecznie w domu nie można siedzieć. Czasem miło jest wyjść do ludzi, poza swoje cztery kąty. To odświeżające. Zwłaszcza gdy publiczność spoza Krakowa rewelacyjnie reaguje na naszą muzykę.

E:  Z jakim najmilszym komentarzem ze strony fanów spotkaliście się?
SJC: Kilka osób powiedziało nam, że pasowalibyśmy na Open’er. My też chcielibyśmy grać na festiwalach takiego formatu.
E: Jakie plany ma zespół na najbliższe miesiące?
SJC: Przez okres wakacyjny przypuszczamy szturm na polskie festiwale i przeglądy. Na jesień regularne koncerty. Nasza EPka jest już właściwie gotowa. Czeka na wydanie. Być może zagramy kilka koncertów w UK. W planach jest też nagranie singla i oficjalnego klipu.
E: Czego możemy Wam życzyć?
SJC: Wypełniania sal i stadionów...



zdj. fotoadia.pl

1 komentarz: