Ewa: Wchodzę na Twoją stronę internetową i widzę nagłówek: "Patrycja.pl Życie pani piosenkarki". Dlatego też narodziło się w mojej głowie pytanie: Jak wygląda życie pani piosenkarki?
Patrycja Kosiarkiewicz: Jak to życie. Raz na wozie, raz w nawozie ;)
Fajne jest to, że spędzam je bardzo twórczo. Nieustanie coś mi się rodzi w głowie - mam w sobie wielkie pokłady kreatywności, istne eldorado.To mnie pozytywnie napędza. To taki dialog z duszą, która nigdy nie śpi.
Ewa: W 1996 roku ukazał się Twój debiutancki album. Jak od tego czasu zmieniło się Twoje podejście do muzyki?
Patrycja: Muzyka zawsze była dla mnie cudownym
środkiem wyrazu dla wspomnianej duszy. Trudno przekazywać jej
energię, tak żeby tego nie strywializować, nie odrzeć z sacrum.
Dlatego dostaliśmy od stwórcy muzykę. Ona może leczyć. Moje
podejście do muzyki się nie zmieniło. To ja się zmieniłam, moja
świadomość; dlatego dziś kocham muzę jeszcze bardziej, bo
potrafię się mądrzej obchodzić z własnymi emocjami i
precyzyjniej je przekazać słuchaczom.
Ewa: Na scenie artystycznej fukcjonujesz 20 lat. Jak przez ten czas zmienił się show biznes według Ciebie?
Patrycja: Już nie jesteśmy rewolucjonistami, ale
konsumentami. Ale wciąż są prawdziwi fani. Wciąż są ludzie,
którzy kochają dobrą muzę. Zgoda, w mniejszości - ale są. Tacy
ludzie zawsze wyczują prawdę i pójdą za nią. Zawsze uważałam,
że muzyka się broni, gdy uderza w czuły punkt. Bo jeśli nadaje
się tylko do windy, to jest tylko na chwilę i nic nie zmienia. A
mnie interesuje tylko taka muza, która coś zmienia, która wali
sierpowym w serce. Tylko wtedy to ma sens. Jednak, jeśli dla wielu
ludzi muza jest czystą rozrywką, tłem - to też to rozumiem. W tym
znaczeniu, szołbiz ani mnie ziębi ani grzeje. Jest częścią
systemu. Ja jestem jedną nogą poza.
Patrycja: Miewam, ale pracuję nad tym.
Ewa: Komponujesz i piszesz teksty. Skąd czerpiesz inspiracje?
Patrycja: Z życia. Mam niezłe manewry w sobie
samej, więc wystarczy to wszystko pozbierać do kupy i już można
pisać dzieła wiekopomne ;)
Ewa: Do tej pory wydałaś 5 krążków. Który z nich jest najlepszy według Ciebie i dlaczego?
Patrycja: Każdy kolejny jest najlepszy. Jeśli
poczuję, że jest gorszy, to z miejsca zmienię zawód ;)
Ewa: Od pewnego czasu jesteś liderką kapeli Effortless. Kiedy wykiełkował w Twojej głowie pomysł, aby złączyć swoje siły i spróbować czegoś nowego? Dlaczego tak się stało?
Patrycja: Po prostu zmęczyłam się popem.
Poczułam, że chcę wrócić do moich korzeni. Życie mi się
pozmieniało, więc to również służyło za inspirację. Zmiana
jest solą życia jak powiadają. :)
Ewa: Mogłabyś nam zdradzić jaki będzie album "Mój Jezus nie pija coli” i do kogo będzie skierowany?
Patrycja: Album będzie nie mój, ale całej
kapeli. Nazywamy się Effortless i gramy rocka. Unschufladt rocka -
dodam ;) Nagraliśmy 10 kawałków, układa się to w opowieść.
Kończymy zgrania i niebawem zaczniemy koncertować. Właśnie za
żywym graniem tęsknię najbardziej. Żeby pojechać do ludzi.
Spotkać ich, przekonać ich do siebie swoją energią, sprzedać
płyty, pogadać. Żeby poczuć tę więź jaka łączy zespół i
fanów. Mam dobrą energię i wierzę w ten album. Nie wiem do kogo
jest skierowany. Do ludzi, którzy będą z nami współwibrować.
Patrycja: Byłam wiedźmą z gór” nie jest
singlem. Jest to ostatni numer na płycie. Senny i zamykający
całość. Opublikowałam go w necie, żeby moi dawni słuchacze,
którzy czekają na nowe nagrania, mieli jako takie pojęcie co mniej
więcej gramy. Sympatią darzę i góry i doliny i morza i lądy. W
ogóle wszechświat.
Ewa: Ciebie i Twoich muzyków dzieli odległość 450 km. Z tego co wyczytałam to Ty jeździsz do nich. Nie męczą Cię podróże?
Patrycja: To żaden problem. Lubię podóżować.
Wiele rzeczy można załatwić po drodze. Można posłuchać
zaległych płyt, wykonać długie telefony.
Ewa: Czego możemy Ci życzyć?;)
Patrycja: Radości z życia. Czego i wszystkim
czytelnikom bloga Muzyczne Wywiady życzę. Niech Was anioły
prowadzą.
![]() |
fot. Kamila Markiewicz- Lubańska |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz