Ewa: Czy Twój ojczym miał wpływ na to, że zostałaś artystką?
Pati Yang: Całe moje dzieciństwo ukształtowało mnie jako outsidera. Mój dom był zawsze pełen kolorowych, ciekawych, inspirujących ludzi, przepełniony muzyką i sztuką. Mój ojczym był charyzmatyczny, miał fantazję i poczucie humoru.W moim rodzinnym świecie byłam u siebie, a świat na zewnątrz, szkoła i rzeczywistość Polski tamtego okresu, obserwowałam z perspektywy enklawy, wynikającej z postawy wobec realiów, jaką przyjmowali wtedy ludzie sztuki. Dopiero w późniejszym czasie sama zaczęłam pisać , ale muzyka nie była moim pierwszym wyborem zawodowym. To się we mnie przebudziło po prostu w pewnym momencie.
E: Wielu zdolnych dzieci artystów spotyka się ze złośliwymi komentarzami ludzi, którzy sądzą, że wybili się tylko dzięki sławnym rodzicom. Nie spotkałaś się z sytuacją, że ktoś zarzucił Ci, że "robisz karierę dzięki Lady Pank"?
P: Nie, ponieważ nigdy się z tym nie obnosiłam, miałam inne nazwisko, a po drugie zespół Lady Pank nie mógł mi pomóc w karierze, ponieważ jest z zupełnie innego nurtu niż moje poszukiwania muzyczne. Poza tym moja praca zawodowa była od początku ściśle związana z Wielką Brytanią, gdzie chodziłam do szkoły muzycznej. Wyjechałam w wieku 16 lat.
E: Pierwsze kroki w karierze muzycznej stawiałaś występując gościnnie u Majki Jeżowskiej. Byłaś 6 letnią dziewczynką. Dzieci w tym wieku nie do końca zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Jakie wspomnienia posiadasz z tamtej "przygody"?
P: Bardzo miłe. I rzeczywiście nie zdawałam sobie z niczego sprawy. Dla mnie scena, kulisy, garderoby i studia były codziennością...A stanie przed mikrofonem było po prostu zabawą...Majka często bywała u nas w domu pod Warszawą. Branża muzyczna, w tamtych czasach, składała się być może ze 100 osób, które spędzały razem wakacje, spotykały się na obiadkach, balangach i w trasach. Byliśmy wszyscy bardzo zżyci...
E: Jesteś jedną z nielicznych przedstawicieli naszego kraju, którzy robią karierę za granicą. Ciężko było dojść do punktu, w którym znajdujesz się obecnie?
P: Ja nigdy nie rozpatruje swojej pracy w świetle "robienia kariery". Wciąż udaje mi się jakoś iść do przodu dzięki ludziom, którzy we mnie wierzą i od których się uczę. To wymaga pokory, otwarcia, entuzjazmu i poświęcenia. Mam wokal, siebie i wartościowe osoby, które mi to umożliwiają.
E: Niejeden artysta marzy o tym, aby zagrać przed światową "legendą". Ci się udało. Wystąpiłaś przed zespołem Depeche Mode. Jak doszło do tego, że spotkał Cię taki zaszczyt?
P: Organizator Polski przedstawił taką propozycję managementowi DM. Dostarczyłam im tutaj w Londynie trochę muzyki i zaproszono nas na występ. To rzeczywiście był zaszczyt, Depeche Mode dali fantastyczny koncert tej nocy. To był dla mnie największy higlight.
E: Prowadzisz koczowniczy tryb życia. Dzisiaj jesteś w Warszawie, jutro w Londynie, a pojutrze Nowym Jorku...Nie męczy Cię takie życie?
Mój dom jest w Londynie. Uwielbiam go opuszczać i do niego wracać. Serce mam w Polsce, a duszę w Californii...Zawsze jestem gdzieś, gdzie znajduje część siebie.
E: Widzę, że jesteś zapracowaną kobietą. Masz jeszcze czas na dobrą książkę, kino, czy też spotkania z przyjaciółmi?
P: Mam wielkie szczęście, bo pracuje z przyjaciółmi, więc życie towarzyskie i zawodowe to jedno i to samo... Staram się czytać codziennie, a kiedy nie mam czasu słucham audio książek, oglądam klasykę filmów... To ważne, by mieć wyostrzone zmysły, nigdy nie wiadomo w którym momencie coś nas poruszy, zainspiruje, rozwinie.
E: Jakie plany artystyczne ma Pati Yang na najbliższe miesiące?
P: Na razie nie zdradzam planów...Będzie się dużo działo...Niebawem wszystko wyjdzie na jaw...
zdj. muzyka.wp.pl |