poniedziałek, 21 października 2013

Wah Na Tah: Pierwszy album traktujemy jako podsumowanie naszej pracy artystycznej

W tym roku mija 5 lat działalności Wah Na Tah. Czy zauważyliście znaczące różnice między Wami sprzed 5 lat i Wami obecnie?
zdj. materiały Wah Na Tah
Rafał Bogusz Pominąwszy kwestie formalne oraz techniczne np. takie, że 5 lat temu WNT zostało       zapoczątkowane w większości przez ludzi nieobecnych dziś w składzie zespołu, wydaje się, ze w samym pomyśle na funkcjonowanie naszej kapeli różnic wielu nie ma. Jesteśmy ekipą, która, cały czas, tak jak i na początku działalności, ma bardzo wiele do zaoferowania. Chociaż 5 lat to szmat czasu i wielu artystów zdążyło zarówno wzlecieć na szczyty jak i z nich spaść, my wciąż jesteśmy na swoim miejscu i co ciekawe, cały czas odnajdujemy coraz to nowe grupy fanów. Wydaje mi się, że nasza muzyka dość dobrze trafia w gust ludzi młodych, którzy kończą swą przygodę z dzieciństwem i zaczynają poznawać smak samodzielności w kształtowaniu swej tożsamości. Sami oczywiście jesteśmy już dojrzalsi, ale wygląda na to, że wcale się nie starzejemy. Rzekłbym, że razem z nami dojrzewają nasze kompozycje, aczkolwiek cały czas przebija przez nas młodociana pasja tworzenia.
Piotr Mikuła: Z całą pewnością nabraliśmy więcej doświadczenia, „obycia” scenicznego i koncertowego, dystansu do tego co robimy i do siebie samych, poznaliśmy nowych ludzi oraz zasady funkcjonowania rynku muzycznego. Wszystko to sprawiło, że nasze często naiwne wyobrażenia o tym co będziemy robić i w jakiej formie, uległy silnemu przekształceniu. Staliśmy się bardziej świadomymi ludźmi i muzykami.

. Nazwa zespołu pochodzi od Wodza Wanata. Dlaczego się z nim utożsamiacie?
Piotr Mikuła: W  wolnym tłumaczeniu imię wodza oznacza pierwszego bądź szarżującego w walce. Myślę, że ta „waleczność” przekłada się na wytrwałość i konsekwencję w dążeniu do celu. Pomimo dużej liczby problemów i przeciwności losu staramy się brnąć do przodu.

Jakie relacje panują między Wami ? 
Rafał Bogusz:  W obecnym składzie zespół funkcjonuje od ponad roku. Ten ostatni czas był dla nas wszystkich najbardziej pracochłonny oraz obfitował w historie osobiste, które, bez wątpienia, odcisnęły piętno na funkcjonowaniu kapeli. Jednocześnie wydarzenia ostatnich kilkunastu miesięcy zarówno te w sferze czysto muzycznej jak i prywatnej, bardzo nas wszystkich do siebie zbliżyły. Jesteśmy paczką dobrze dogadujących się przyjaciół i żywię głęboką nadzieję, że tak pozostanie, bez względu na to jak potoczą się dalsze losy zespołu. To oczywiste, że czasem się na siebie wściekamy bądź mamy pretensje o nie wiadomo co, ale jednak głęboko czuję, że po prostu możemy na sobie polegać.
Piotr Mikuła:  Bywa, że po okresie intensywnej pracy i eksploatacji naszych sił musimy zrobić sobie wolne od siebie. Napięcia robią się zbyt silne. Ale mija trochę czasu… zaczynają odzywać się telefony i wszystko idzie od początku J

obecnie nagrywacie krążek w studio. Jak Wam idzie?
Pawł Gojny - Prace nad albumem trwają. Większa część materiału powstała sprawnie, w miłej atmosferze. Spokój i brak pośpiechu towarzyszył w każdym dniu nagraniowym co pozwoliło skupić się wyłącznie na muzyce. Ostatnie miesiące to czas przerwy w nagraniach z powodów zdrowotnych Rafała. Doszedł już do siebie, tak więc nagrywamy pozostałe partie wokalu i oddajemy materiał w ręce Kamila Bobrukiewicza. 

Jak określilibyście klimat powstającej płyty?
Rafał Bogusz: W mojej ocenie przez nasze kompozycje przebija prostota, ale nie surowość. Próbując określić klimat powstającej płyty najprościej byłoby powiedzieć, że nadchodzący debiut WNT to bardzo klimatyczny materiał. Momentami jest ostro, momentami spokojnie a czasami nawet wesoło - na pewno nie będzie monotonnie, a jednak przez każdą kompozycję będzie przebijał się charakterystyczny dla nas styl. Będzie to, wydaje mi się, świetny temat dla wielu fanów ciężkiego grania z domieszką reggae, charakterystycznego dla polskich kapel z lat 80-tych, którzy niekoniecznie przepadają za nadmierną ambicją w muzyce. Od wielu lat uważam, ze proste rozwiązania są najfajniejsze i że takie właśnie przysparzają najwięcej frajdy zarówno odbiorcom jak i twórcom. Nie lubię kompozycji przekombinowanych. Osobiście o wiele bardziej cenię wrażliwość artysty aniżeli jego umiejętności i to mam nadzieję da się zauważyć, a raczej usłyszeć na naszej płycie.

Jak przebiegały prace nad materiałem na płytę?
Rafał Bogusz:  Utwory, które pojawią się na krążku to dorobek 5-letniej pracy zespołu. Przez te 5 lat przebiegała ona w różnych składach, z różnymi ludźmi. Każda osoba, która współtworzyła WNT wniosła coś od siebie i mam też nadzieję, że da się to usłyszeć. Kompozycje niejednokrotnie ulegały przearanżowaniom. Wiesz, jak teraz posłucham sobie jakiegoś naszego nagrania z próby sprzed kilku lat i porównam z tym co słychać na próbie teraz, to wydaje się, że gramy coś zupełnie innego, pomimo że tak naprawdę klepiemy ten sam numer.
Paweł Gojny:  Pierwszy album traktujemy jako podsumowanie naszej pracy artystycznej trwającej właśnie 5 lat. Pracujemy też nad nowym materiałem, czasami da się go usłyszeć na naszych koncertach.

 W wakacje wystąpiliście na Seven Festival. Jak wspominacie go?
Paweł Gojny - Gdybym mógł to powtórzyć, najlepiej teraz, to chętnie bym to zrobił. Spotkaliśmy tam swoich idoli, mogliśmy obserwować ich przy pracy i podziwiać ich kunszt. Największe wrażenie zrobiła na mnie Coma z Orkiestrą Symfoników Gdańskich. Ten koncert był wręcz idealny. Sam fakt, że miałem możliwość porozmawiania z tymi ludźmi po ich występie napawał ogromnym optymizmem. Festiwal został bardzo dobrze zorganizowany, mnóstwo gości z zagranicy, zespoły z najwyższej półki. Seven Festival to prawdziwe święto muzyki rockowej. Jestem szczęśliwy, że mogłem wziąć udział w takim przedsięwzięciu.
Piotr Mikuła: Spełnienie marzeń. Zadziwiające jest to jak rzeczy potrafią zmieniać się w czasie. Pamiętam jak 2 lata temu pojechaliśmy z Rafałem do Warszawy na koncert Illusion.  Cieszyłem się jak wariat. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi, że będę dzielić z nimi scenę, występować na tym samym festiwalu, mieć możliwość pogadania  z Lipą i Qlosem, to kazał bym mu się puknąć w głowę!

mieliście okazję koncertować wraz Power of Trinity. Czy nauczyliście się czegoś od nich?
Paweł Gojny - Zespół Power of Trinity jest bardziej doświadczony od nas. Istnieją dłużej na scenie niż Wah Na Tah. Najwięcej mógł się nauczyć Rafał gdyż kiedyś należał do składu Power Of Trinity, ja miałem styczność z nimi jedynie na koncertach, podziwiam ich za profesję oraz kontakt Kuby z publicznością. Utwory POT są w naszych klimatach, z niecierpliwością czekam na kolejny album tej formacji.
Piotr Mikuła: Ciągle wspominam to z wielkim uśmiechem na twarzy. Wspaniała przygoda i świetny czas. A czego się nauczyliśmy?  Tego, że nieważne czy jesteś po długiej i męczącej podroży, w nocy nie spałeś i masz 38 stopni gorączki. Kiedy wychodzisz na scenę i masz dać czadu i zawładnąć publicznością. Prawdziwi zawodowcy i profesjonaliści w każdym calu. Osobiście  mogę dodać, że po tych koncertach i styczności z  Krzysztofem Grudzińskim coraz częściej zacząłem używać kostki.
 Kto jest dla Was muzycznym autorytetem?
Piotr Mikuła: Trudne pytanie. Staram się czerpać z dokonań wielu twórców. Obawiam się, że nie jestem w stanie odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie ale jeśli pytasz to mogę wskazać kilka albumów, które wywołały we mnie bardzo silne emocje i  do których regularnie wracam: Metallica – Master of Puppets, Tool – 10 000 days, A perfect Circle – The Thirteen Step, Pink Floyd – Wish you were here, Illusion –3, i jeszcze dłuuuuugo  by wymieniać.
Paweł Gojny: - Każdy z nas ma swoich idoli wywodzących się z różnych gatunków muzyki. Artyści których twórczość jest dla mnie inspiracją oraz doświadczeniem to z pewnością Matthew Bellamy, John Mayer, Chris Botti, Marcus Miller, Alex Hann, Leszek Możdżer, Zahar Fresco, Lars Daniellson... jest ich wielu.

 O czym marzycie?
Rafał Bogusz: Marzymy o tym aby spędzać życie na scenie, salach prób i studiach nagraniowych. Aby móc robić dalej to co robimy, docierać naszą muzyką do coraz większej rzeszy ludzi. Jesteśmy na takim etapie życia gdize możemy sobie powiedzieć: muzyka liczy się dla nas najbardziej.

 Gdzie widzicie siebie za 5 lat?
Paweł Gojny - Na scenie, salach prób i w studiach nagraniowych…



Na pytania odpowiadali:
Rafał Bogusz: voc, gitara
Paweł Gojny: gitara, trąbka
Piotr Mikuła: bas

środa, 25 września 2013

OVERSOUL: Każdy koncert jest dla nas w pewnym sensie świętem

OVERSOUL to zespół poruszający się w muzycznym świecie soulu, popu i funky z domieszką elektronicznego brzmienia.

Ewa; Wasza muzyka to mieszanka soulu, popu, funky z d
zdj. sesja promocyjna Oversoul
omieszką elektroniki i rocka . Czy fuzja stylów była zabiegiem celowym, czy wykształciła się w naturalny sposób?
OVERSOUL: Chcemy być prawdziwi w naszej twórczości, nie szukamy na siłę i nie próbujemy udowadniać sobie i publiczności, że potrafimy zagrać wszystko. Style muzyczne z którymi się identyfikujemy są bardzo różne i rozmaicie wpływają na nasze dźwięki. Przede wszystkim chcemy grać dobry pop, który jak każda wyśmienita potrawa musi zostać doskonale przyprawiona, a naszymi przyprawami są elementy elektroniki, funku, gitarowego rockowego riffu..  


Ewa: Rok temu daliście pierwszy koncert Dopadła Was trema?
OVERSOUL: Tak, rok temu po raz pierwszy jako OVERSOUL pokazaliśmy się na scenie rzeszowskiego rynku. Jednak każdy z nas ma bogate doświadczenie sceniczne i tzw. „obycie ze sceną”. Dzięki temu czuliśmy się pewnie i wiedzieliśmy, że możemy wzajemnie na sobie polegać chodź materiał był bardzo świeży. A trema? Zawsze jest! To bardziej adrenalina, ogromne zaangażowanie i to, że w trakcie koncertu otwierasz drzwi do swojej duszy na oścież, powodują dreszcze :]


Ewa: Na potrzeby 1 koncertu w ekspresowym tempie tworzyliście utwory. Czy możecie przybliżyć tę sytuację?
OVERSOUL: Mieliśmy trochę czasu na zgranie się ze sobą, na dotarcie naszych charakterów, co przy tak mocnych osobowościach nie jest niczym łatwym. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności jesteśmy bardzo do siebie podobni i nie trwało długo odszukanie „wspólnej fali”, a co za tym idzie prace nad kompozycjami przebiegały ekspresowo. Tygodniowy urlop od obowiązków, zamknięcie się w sali prób i samo jakoś poszło.


Ewa: Płytę macie prawie gotową. Czy znacie datę premiery?
OVERSOUL: Na pewno nie chcemy wydawać płyty w pośpiechu. Zbliżamy się do końca etapu nagrywania wszystkich ścieżek pozostaje jeszcze równie ważny etap miksu i masteringu. Chodź nie wszystko zależy od nas, bo pieniądze także maję ważny wpływ na proces produkcji, mamy nadzieję, że jeszcze w tym roku uda się zrealizować nasze marzenie.


Ewa: .Byliście zgodni co do brzmienia powstającego krążka, czy raczej powstawały konflikty dotyczące tej kwestii?
OVERSOUL: Bywa różnie, w większości zgadzamy się ze sobą. Przy pracy nad krążkiem każdy ma tak samo ważne zdanie i sztuką kompromisów, niekiedy zażartej walki na argumenty obieramy drogę którą chcemy podążać. Każdy z nas identyfikuje się z tą muzyką i tyle samo każdy wkłada w nią serducha.


Ewa: .Skąd czerpiecie inspiracje na teksty?
OVERSOUL: Ot samo życie! :]


Ewa: Jak przebiegała praca nad klipem do utworu „A gdyby tak”?
OVERSOUL: Było zimno, ale podołaliśmy. Praca przebiegała sprawnie z małą przerwą na drożdżówkę :). Nasz skromny udział w klipie udało się utrwalić w przeciągu jednego dnia na jednej z opuszczonych fabryk firmy Zelmer. Para aktorów ,która zgodziła się wystąpić w naszym klipie miała trudniejsze zadanie niż my ale udało im się to świetnie.


Ewa: Czy przywiązujecie wagę do wizerunku scenicznego?
OVERSOUL: Wydaje nam się, że jest to również jakiś rodzaj przekazu swojej twórczości. Każdy koncert jest dla nas w pewnym sensie świętem, i w taki też sposób chcemy go uczcić ubierając się odrobinę inaczej niż na co dzień pokazując tym samym swoim widzom, że traktujemy ich poważnie i to dla nich zwracamy uwagę na każdy element naszego występu.


Ewa:  Jaki cel chcielibyście osiągnąć?
OVERSOUL: Chcielibyśmy dotrzeć do jak największej liczby odbiorców, pokazać się z naszą twórczością i dać znać wszystkim, że istniejemy. Nie chcemy podobać się wszystkim bo to nie możliwe, ale znaleźć ludzi którym się spodobamy. Żyć dzięki muzyce i sprawiać przyjemność tym dla których nasza twórczość nie jest obojętna.


Ewa: .Macie, na koniec, coś do dodania od siebie?
OVERSOUL: Bardzo dziękujemy i zapraszamy wszystkich do odwiedzin naszej strony internetowej WWW.oversoul.pl tam można znaleźć odnośniki do naszej muzyki, klipu i naszego facebooka.

Pozdrawiamy wszystkich czytających Muzyczne Kąpiele
zespół OVERSOUL 


czwartek, 5 września 2013

Modern Lies: Nasze teksty są o ludziach takich jak my


  • Modern Lies połączyła zarówno miłość do energicznej i szczerej muzyki z UK jak i wzajemna przyjaźń! Zespół zdobył wyróżnienie w tegorocznym Seven Festival.
    zdj. format-jpg.pl

    Ewa: .W kwietniu minął rok Waszej działalności. Czy z powodu tej okazji zrobiliście jakąś fajną imprezę?
    Modern Lies: Tak w kwietniu minął rok… ale ta działalność była w pewnym sensie szarpana, były miesiące bez prób, czasami spotkań było mniej – a czasem więcej, dlatego też nie obchodziliśmy ‘urodzin’ czy też nie świętowaliśmy konkretnej daty. Kwiecień 2013 roku będzie wspominać przede wszystkim za sprawą naszego debiutu. 14 kwietnia w Mysłowicach w ramach AlterFestu zagraliśmy swój pierwszy koncert. Bardzo miło wspominamy ten dzień
    E: Jak wspominacie pierwszy rok działalności zespołu?
    ML: Z jednej strony był to trudny czas. To wszystko zaczęło się dość nieśmiało, nikt nie widział co z tego wyjdzie. Chcieliśmy spróbować coś zrobić mimo, że warunki były… niekorzystne. Próby gramy w Krakowie – a tak się składa, że na chwilę obecną tylko jedna osoba z zespołu mieszka w Krk. Było albo raczej jest ciężko zrobić próbę tak, żeby wszystkim pasowało, żeby wszyscy mieli czas i mogli dojechać. Jednak z drugiej strony jakoś nam się udaje funkcjonować ; ) Trochę to wszystko jest szalone… ale działamy, robimy nowe numery, mamy sporo nowych pomysłów, staramy się rozwijać, iść do przodu. Cieszy nas to co robimy - więc jest dobrze Mogłoby być lepiej - ale w takich okolicznościach po prostu doceniamy to, co udało nam się już zrobić.
    E: .Czy możecie w skrócie przybliżyć nam Waszą historię?
    ML: Historia jest krótka Pierwsza próba odbyła się w kwietniu 2012 roku. Tak jak wspominaliśmy, to była próba po której nie do końca było jasne co robimy dalej, czy zaczynamy grać regularnie czy gramy raz od czasu… tak tylko dla przyjemności, czy robimy swój materiał i próbujemy funkcjonować jak normalny zespół. Wszystkim na tyle się spodobało, że postanowiliśmy spróbować.. I tak oto dwa/trzy razy w miesiącu spotykamy się w przeróżnych salkach ‘na wynajem’ i ćwiczymy. Większość piosenek czy tez pomysłów na nowe numery powstaje w naszych domach. Później następują ‘działania online’ , konsultacje co i jak gramy – tak żeby przy okazji kolejnej próby nie tracić już na to czasu, lecz starać się od razu ogrywać nowopowstałe rzeczy. Niestety, mamy za mało czasu na próby - więc staramy się też jak najwięcej zrobić samemu w domu. Końcem ubiegłego roku postanowiliśmy, że chcemy spróbować zarejestrować cztery nasze numery. Wszyscy mieliśmy świadomość, że nie jesteśmy jeszcze w 100% gotowi na ‘pracę w studiu’. Jednak - zarówno chęć spróbowania czegoś nowego - jak i wizja konfrontacji - oceny materiału/zespołu przez postronne osoby na tyle nas kusiła, ze postanowiliśmy spróbować. W styczniu zarejestrowaliśmy epkę u naszego znajomego Pawła Kurowskiego. Trochę go pomęczyliśmy ale się udało Kilka dni później zdecydowaliśmy ujawnić efekty w Internecie. Ku naszemu zaskoczeniu obiór był pozytywny, co dodatkowo nas zmobilizowało i utwierdziło w tym, że warto próbować. W kwietniu zagraliśmy swój pierwszy koncert , oczywiście też wszystko było ‘na partyzanta’. Z powodu braku materiału jeden numer powstał dzień przed koncertem, tak na szybko, a gramy go do dziś i jesteśmy z niego zadowoleni. Kolejne miesiące upłynęły na tworzeniu i ‘szlifowaniu’ materiału. Końcem czerwca zagraliśmy dwa koncerty a lipiec to już Węgorzewo. Seven Festival – to dla nas największy sukces i chyba najbardziej pozytywny czas w ciągu ostatnich miesięcy. Wielkie wyróżnienie, że mogliśmy tak zagrać. Najbliższe miesiące mimo wszystko planujemy poświecić na dopracowaniu materiału tak aby jesienią móc już zacząć częściej grywać koncerty. A może jeszcze zrobimy clip..
    E:.Spotykacie się prywatnie, czy tylko po to, aby omawiać sprawy zespołowe?
    ML: Tak, przyjaźnimy się. Niestety ze względu na okoliczności - braku czasu i odległość - najczęściej spotykamy się właśnie na próbach.
    E: . Na swoim koncie posiadacie jedną epkę. Czy jesteście zadowoleni z jej brzmienia?
    ML: Jak już wspomnieliśmy, epka była robiona ’tak na szybko’. Sami do końca nie wiedzieliśmy co chcemy osiągnąć a z braku odpowiedniego zaplecza technicznego (po naszej stronie) oraz umiejętności - wyszło jak wyszło. Jesteśmy zadowoleni - jednak z perspektywy tych kilku miesięcy sporo byśmy poprawili… ale to dobrze . W pewnym sensie nas to mobilizuje i budzi ochotę na kolejne produkcje.
    E: .Skąd czerpiecie inspiracje na piosenki?
    ML: Hmm… Inspiracją jest dla nas wszystko to co się dzieję wokół. Naturalnym tematem tekstów są nasze spostrzeżenia , odczucia, próby oceny tego wszystkiego, czego doświadczmy na co dzień lub co przeżyliśmy w ostatnich latach. W tekstach próbujemy wyrazić m.in. wszystko to, o czym na co dzień rozmawiamy z naszymi przyjaciółmi , to co nas boli czy cieszy. Nasze teksty są o ludziach takich jak my, o sytuacjach, które spotykają ludzi w naszym wieku, o problemach, z którymi się borykają.
    E: .Zdobyliście wyróżnienie na Seven Festival. Jakie wspomnienia wywieźliście z Węgorzewa?
    ML: Węgorzewo będziemy wspominać bardzo, bardzo dobrze! To był duży zastrzyk pozytywnej energii i jeszcze większa motywacja do działania. Tak właściwie to cała przygoda z Sevem Festivalem była dla nas pasmem pozytywnych zaskoczeń. Praktycznie od pierwszego etapu, który miał miejsce raptem kilka dni po naszym internetowym ‘coming oucie’ - co już było dla nas miłym zaskoczeniem, później spory szok gdy okazało się, że dziennikarze Trójki wybrali nas do 20stki, następnie szczęśliwa 8, wyjazd na Mazury, no i jeszcze to wyróżnienie na koniec – którego w ogóle się nie spodziewaliśmy. Cztery wspaniałe dni, dwa ‘mini’ koncerty, pozytywna atmosfera, ciekawi ludzie. Mieliśmy szczęście, że akurat w naszym sąsiedztwie był zespól The October Leaves . Świetni ludzie z którymi przez tych kilka dni aktywnie się integrowaliśmy Bez nich na pewno nie byłoby tak wesoło. Bardzo się ucieszyliśmy gdy okazało się, że to właśnie Oni wygrali Węgorzewo.
    E: .Jaka atmosfera panuje w Modern Lies?
    ML: Każdy jest inny, więc często atmosfera jest gorąca… ale najczęściej wesoła To zależy od dnia i godziny
    E: Jakie jest Wasze największe marzenie muzyczne ML: Jesteśmy na takim etapie, że raczej skupiamy się na tym co jest obecnie albo co ewentualnie może się wydarzyć w najbliższych miesiącach. Dlatego też marzenia nie są chyba jeszcze wygórowane. Gdybyśmy mieli jednak ‘puścić wodzę fantazji’ to wiadomo, że byłoby pięknie gdyby na naszych koncertach były tłumy śpiewające razem z nami
    E: Co sądzicie o programach typu talent show. Wzięlibyście udział w takowym?
    ML: Programy typu talent show trochę jednak się różnią, więc ciężko wypowiadać się ogólnikowo. Z jednej strony to naprawdę dobra okazja aby zaistnieć… ale z drugiej - trochę przerażające jest to, jak bardzo w tym wszystkich chodzi o interes stacji telewizyjnej a nie o samych uczestników. My na chwilę obecną nie rozważamy udziału w żadnym z nich
    E: Jakiej muzyki słuchacie na co dzień?;) Nie wierzę, że tylko indie rocka!
    ML: Bardzo różnej! Od bluesa po elektronikę Tak jak już wspominaliśmy - każdy z nas jest inny ale raczej wszyscy są otwarci na nowe muzyczne horyzonty. Staramy się śledzić trendy, nowości …jednak z zachowaniem swoich utartych ścieżek
    E: Czym zajmujecie się poza graniem w zespole?
    ML: Pracujemy, studiujemy, imprezujemy, kibicujemy, kolekcjonujemy płyty, oglądamy dobre filmy, jeździmy na festiwale, ”patrzymy na spódnice dziewczyn, które nie chcą nas znać”, marzymy o lepszych czasach… Generalnie – staramy się nie nudzić.
    E: Czego możemy Wam życzyć?
    ML: Przede wszystkim, żeby nie ustała ta radość, którą z tego czerpiemy, żebyśmy ciągle mieli z tego wielką frajdę Do tego cierpliwości! No i przydałoby się też trochę szczęścia…
    Dziękujemy, pozdrawiamy Modern Lies

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Zwycięzca




Kochani, mam nadzieję, że filmik jeszcze dam radę umieścić. Ale, aby nie przedłużać podaję Wam szczęśliwą zwyciężczynię. Maliwna Sulszczyńska nią jest. Malwino napisz na maila ewcikem@wp.pl

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Chemia: w tworzeniu staliśmy się bandem z krwi i kości

Chemia to warszawski zespół rockowy powstały w 2010 roku. Muzyka zespołu, która ostatecznie wykrystalizowała się w 2012 roku, inspirowana jest klasyką rocka od The Beatles, do Led Zeppelin oraz dokonaniami muzyki post grunge’owej.Chemia tworzy głównie w języku angielskim. /informacja facebookowa zespołu/


Ewa: Witajcie serdecznie! Już przygotowaliśmy dla Was wannę z mlekiem i burbonem Boicie się naszej kąpieli?
Chemia: Nie boimy się żadnej kąpieli w burbonie, ale z tym mlekiem to trzeba uważać. Ostatnio mówi się, że mleko nie jest takie zdrowe. Trzeba teraz jakoś ten burbon od mleka oddzielić :)

Ewa: Do czego obecnie czujecie Chemię?
Chemia: Do zdrowej żywności, sportów grupowych oraz do komponowania. Co prawda nie wydaliśmy jeszcze płyty The One Inside (wrzesień w Kanadzie, październik w Polsce), ale jesteśmy w połowie następnej, którą wydamy za rok.

Ewa: Jesteście świeżo po Jarocinie i Węgorzewie. Jakie wspomnienia wywieźliście z tych miejsc?
Chemia: Bardzo dobra organizacja i fajne przeżycia. Nie graliśmy nigdy wcześniej w Jarocinie i obecność tam, to był dla nas wielki zaszczyt. Graliśmy bardzo wcześnie i publiczność dopiero przybywała, ale i tak było sympatycznie.


zdj. materiały promocyjne zespołu Chemia
Ewa: Mimo, że jest lato to Wasi fani odliczają czas do października, czyli do premiery płyty Chemia: "The One Inside". Na jakim etapie pracy nad nią jesteście?
Chemia: Właściwie to wszystko jest już gotowe i rozpoczynamy tłoczenie. We wrześniu płyta ukaże się w Kanadzie, więc musieliśmy zamknąć wszelkie etapy trochę wcześniej.

Ewa: Premiera krążka będzie miała miejsce w warszawskich Hybrydach. Jako support wystąpi zaprzyjaźniona grupa. Jesteście trochę tajemniczy, bo nie chcecie tego zdradzić kto to będzie. Może jednak nam ulegniecie i zdradzicie któż to będzie?
Chemia: Jeszcze nic nie możemy powiedzieć. Jeżeli ustalimy co i jak, na pewno nie będzie to tajemnicą. Poza tym - nadal zbieramy zgłoszenia chęci współpracy.

Ewa: Czym "The One Inside" różni się od "O2"?
Chemia: Po pierwsze autorami. Płyta O2 to były kompozycje Wojtka opracowywane przez Zbyszka Krebsa, a do tego zespół miał zewnętrznego tekściarza - Artura Falo. Dziś nie ma Zbyszka - jest Maciek Mąka, a teksty pisze Łukasz. Zmienił się też 'system' pracy. Łukasz z Wojtkiem piszą szkielet piosenki, przychodzą na próbę i tam z całym zespołem pracujemy nad kompletnym utworem. Czyli zespołowo
Czasem zdarza się, że pomysł na utwór wrzuci Jawor, a czasem robimy z pomysłu kompletnie coś innego, niż miało być. Ale pracuje nam się świetnie. W tworzeniu staliśmy się bandem z krwi i kości. Resztę różnic wychwyci po swojemu każdy słuchacz.

Ewa: Zaintrygował mnie tytuł piosenki: "Ssij". Czy możecie mi zdradzić o czym będzie ten utwór?
Chemia: Początkowo miał być o ssaniu różnych części ciała, ale w trakcie powstawania tekstu okazało się to zbyt trywialne. To utwór o kimś, kto musi z siebie coś wyrzucić, ale potrzebuje pomocy. Pomocy od swojej muzy oczywiście, która może zwyczajnie to wszystko z niego wyssać.

Ewa: Niedawno nakręciliście teledysk do utworu "Bondage Of Love". Jak wspominacie pracę na planie klipu?
Chemia: To był bardzo prosty i szybki teledysk. Praca była taka sama Prosta i szybka. Atmosfera była świetna, ale zawsze jest, także to nic specjalnego. Poznaliśmy świetnych ludzi ze studia ISO 100. Kręcenie klipów to czasem męcząca, ale zawsze świetna impreza.

Ewa: W sierpniu graliście na Woodstocku. Przygotowaliście coś specjalnego dla największej publiki świata?
Chemia: Tak. Zagraliśmy kilka absolutnie nowych utworów. Nie zdążyliśmy oczywiście zagrać całej najnowszej płyty, ale można było usłyszeć większość utworów z The One Inside.
W trakcie przyjechała nawet straż pożarna ochłodzić schodzących się (jak zwykle w naszym przypadku) na koncert ludzi. Pierwszy raz widzieliśmy pogo w wykonaniu niebieskiego patrolu. Z nami to jest taki problem, że mało ludzi nas zna. W trakcie koncertów nigdy nikt na szczęście nie wychodzi, ale zazwyczaj zaczynamy dla garstki osób. Potem jest coraz lepiej, aż szkoda kończyć. Dlatego walczymy o rozpoznawalność, aby od początku było mega gorąco.

Ewa: Występowaliście na festiwalu "Art - Football. Jaką publicznością jest narodowość rosyjska?
Chemia: Taką samą jak nasza. Nie czuliśmy absolutnie żadnej różnicy. Bawiliśmy się świetnie, jak na rockowym festiwalu - mimo, że to absolutnie nie był rockowy festiwal. Nawet nagrodzono nas drugim miejscem spośród wszystkich artystów z całego świata. To było niezłe zaskoczenie.

Ewa: Zdarzył się Wam nieudany koncert?
Chemia: Wielokrotnie, ale nie będziemy wskazywać który. Problem w tym, że jak jedziemy po koncercie wkurzeni, czytamy pozytywne recenzje z tego koncertu. Okazuje się, że czasem my walczymy z dźwiękiem, słyszalnością itd. na scenie, ale tego kompletnie nie widać. Po prostu wydaje nam się, że daliśmy ciała.
Wcześniej zdarzały się również negatywne oceny naszej działalności, przykre artykuły itd. Nad powodami można by się rozwodzić, ale najważniejsze, że tych negatywnych praktycznie już nie ma. To cieszy.

Ewa: Jak postrzegacie dzisiejszą scenę muzyczną?
Chemia: A tak, że najlepszego nie widać. Spotykamy wielu wspaniałych artystów, o których pewnie nigdy nie usłyszymy szerzej. Rynek jest dziwnie zamknięty, a to udziela się słuchaczom. Z jednej strony szukają czegoś nowego, a z drugiej wolą leżeć cały dzień z piwem pod namiotem, aby frekwencją ucieszyć znane gwiazdy w trakcie festiwali. Zauważa to każdy 'aspirujący' zespół. To z kolei nakręca rynek - przecież ludzie lubią to, co znają. I tak w kółko.
Chodzi o to, że ludzie naprawdę mogą mieć na to wpływ, a nie chcą...

Ewa: Czego możemy Wam życzyć?
Chemia: Zdrowia, szczęścia, pomyślności. Resztę ogarniemy sami


czwartek, 8 sierpnia 2013

Olek Sikora: Lubię wchodzić w interakcje z Naszymi widzami/ fanami

Olek Sikora to prezenter 4fun.tv, który postanowił spróbować swoich sił w branży muzycznej. Wcześniej, po przyjeździe do Warszawy, zbierał doświadczenie w innych stacjach muzycznych. Zanim jednak Olek Sikora trafił do telewizji, do osiemnastego roku życia związany był z Teatrem Muzycznym w Krakowie, gdzie szkolił swoje umiejętności wokalne, aktorskie i taneczne. /źródło: wp.pl/

Ewa: Przez 9 lat byłeś związany z krakowskim Teatrem Muzycznym. Jak tam trafiłeś?
Olek Sikora: Teatr Muzyczny był w moim domu od momentu, kiedy się w, nim pojawiłem po narodzeniu. Jak już podrosłem rodzice szukali miejsca, w którym mógłbym się wyszumieć i dać ujście mojej nieposkromionej energii. Od najmłodszych lat miałem smykałkę do śpiewania, tworzenia różnych „domowych spektakli”. Na całe szczęście rodzice to dostrzegli i postanowili wykorzystać mój potencjał. Teatr nie był mi obcy, ponieważ moja starsza o 9 lat siostra przez chwilę się w Nim udzielała. Niestety ,”nie zabalowała” w, nim tak długo, jak brat Po przekroczeniu minimalnego wymaganego progu wiekowego trafiłem do Teatru i spędziłem w Nim krótkie, aczkolwiek cudowne 9 lat. Do dziś wspominam, jak po wszelakich spektaklach, które obserwowałem również jako młody widz wracałem do domu i z zapartym tchem starałem się je odtworzyć. To były lata..!
zdj. materiały promocyjne(facebook): Olek Sikora

Ewa: Jaki bodziec spowodował, że postanowiłeś sprawdzić się jako wokalista?

Olek: Bodziec bezwarunkowy- wrażliwość na muzykę, miłość do sceny- mojego sacrum!

Ewa: Jednak gdybyś miał wybierać między byciem prezenterem, a muzykiem to, na co byś się zdecydował i dlaczego?

Olek: Bardzo trudne pytanie! Czuję się nim, trochę przystawiony do muru. Uwielbiam swoją „robotę” tak samo, jak śpiewanie. Na szczęście te dwie płaszczyzny stykają się ze sobą, dlatego wykluczam to „między”. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał tego rozgraniczać i dokonywać tak trudnego wyboru na zasadzie „wóz albo przewóz”.

Ewa: Bycie znanym prezenterem pomaga, czy przeszkadza w robieniu kariery muzycznej?

Olek: Znanym… zawsze to słowo mnie rozśmiesza, bo jakoś kompletnie ze mną nie współgra Ok., wracam do odpowiedzi na powyższe pytanie. Zależy na jakiej karierze muzycznej komuś zależy oraz jakim się jest prezenterem, gdzie się pracuje etc. Te czynniki są bardzo złożone, bo jak wiadomo, nie można nic generalizować. W moim przypadku na pewno praca mi bardzo pomogła. Przede wszystkim wiedziałem do kogo zwrócić się o pomoc, kto może udzielić mi fachowych rad, kto może poświęcić kilka minut na przesłuchanie mojego materiału. W większości przypadków mogłem osobiście skontaktować się z jednostkami decyzyjnymi. Nie miałem wątpliwości, czy moje demo/ mail, zostanie przez kogoś przesłuchane/przeczytany, czy trafi po prostu „do kosza”. Czy miałem jakąś taryfę ulgową? Pewnie nigdy obiektywnie nie będę w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Tak a’propos, dostaję białej gorączki jak słyszę wypowiedzi dzieci idących w ślady znanych rodziców. Te żale… jak w ich przypadku było ciężko, jak mieli pod górę, nazwisko tylko przeszkadzało, ponieważ oczekiwania wobec nich były znacznie większe… Kto w to wierzy? To chyba normalne, że jeśli rodzice mogą pomóc swojemu dziecku to bez zastanowienia to robią! Po co więc narzekać i się żalić? Czy to jakieś zagranie PR’owe, które lekko cuchnie?

Ewa: Gdzie skrzyżowały się Twoje drogi z Marcinem Nierubcem?

Olek: W pracy

Ewa: Co Cię natchnęło, aby w utworze "Budzę Się" opisać wspomnienia z czasów wakacyjnych wojaży okresu nastoletniego?

Olek: Dobre wspomnienia, które chciałem skompilować w jednym prostym utworze.

Ewa: Do teledysku zaprosiłeś fanów. Skąd narodził się ten pomysł?

Olek: Z głowy pełnej pomysłów. Po za tym bardzo lubię wchodzić w interakcje z Naszymi widzami/ fanami, których bardzo cenie i szanuje. To niezwykłe uczucie, jak zaczepia mnie młody człowiek na ulicy i jest w stanie zacytować moje zdanie, które wypowiedziałem w jednym z programów kilka miesięcy temu. Wiem, że trochę odbiegam odpowiedzią na zadane mi pytanie. Musiałem podzielić się tą anegdotą z Wami!

Ewa: Co czujesz, gdy oglądasz swój teledysk w tv?

Olek: Sztampowa odpowiedź: wielkie szczęście, a zarazem niedowierzanie, że w końcu realizuje marzenia, które jeszcze do niedawna były dla mnie nie osiągalne. Open minded i do przodu! To działa!

Ewa: Płytę zamierzasz zrobić po swojemu. Zawsze byłeś indywidualistą?

Olek: Nie, do pewnego wieku bardzo liczyłem się ze zdaniem rodziców, trochę się od tego odciąłem niezmiennie szanując ich zdanie. Tak naprawdę każdy w pewnym procencie jest indywidualistą.

Ewa: Jaką wartość stanowią dla Ciebie fani?

Olek: Taką samą jak w odpowiedzi na pytanie nr 6 :)

Ewa: Czym jest dla Ciebie sukces?

Olek: Tym, czego każdemu życzę, jeśli tylko zachowa przy, nim równowagę i rozwagę w każdej innej dziedzinie życia!

Ewa: Zagrałeś w klipie Patty "Nie ma nas". Jak wspominasz współpracę z tą wokalistką?

Olek: Bardzo dobrze. Patrycja to bardzo pozytywna dziewczyna. Życzę jej z całego serca samych sukcesów, bo nie idzie po trupach do celu, ma mnóstwo dobrej energii i zapału do tego co robi! Oby tak dalej.
Przy okazji pozdrawiam „jednojajeczną” ;]

Ewa: Profil na fb pomaga Ci proawdzić druga osoba. Czy możesz nam zdradzić kim jest ta dobra duszyczka?
Olek: Niestety, nie mogę zdradzić tożsamości mojej tajemniczej dobrej wróżki. Mogę jedynie przekazać dobre moce z jej magicznej różdżki. Obiecuję, że czar nie pryśnie!

Ewa: Masz nietypową pasję - przedsiębiorstwa komunikacji. Czy możesz nam o niej pokrótce opowiedzieć?
Olek: Od dziecka fascynowało mnie metro, tunele, zwrotnice, stacje! Moim niezrealizowanym w tunelach, mogę przenieść się do Rosji, by podziwiać prawdopodobnie najpiękniejsze na Świecie metro moskiewskie.

Ewa: Jakie jest największe marzenie muzyczne Olka Sikory?
Olek: Życie w rytmie muzyki do końca życia i jeden dzień dłużej, tak, żebym nigdy z owej muzyki na rzecz kogoś/ czegoś nie musiał rezygnować. Po nagrody, statuetki i dyplomy zgłoszę się później
     
Ewa: Czego możemy Ci życzyć?
Olek: Zdrowia, bo bez niego nie ma nic i nieprzerwanej chęci podążania „do przodu”

sobota, 27 lipca 2013

Kompleks Małego Miasteczka: "Nasze marzenia muzyczne cały czas się spełniają"

fot. Jakub Dylewski
Zespół działa od marca 2012 roku. Jego muzycy swoje pierwsze kroki na scenie stawiali oddzielnie, grając przed miejscową publicznością. Początkowo zespół liczył trzy osoby (wokalistę, basistę i perkusistę), skład powiększył się w ciągu kilku miesięcy o dwóch gitarzystów. W lutym b.r. zespół odwiedził studio by nagrać demo, oraz dał debiutancki koncert w brodnickim klubie muzycznym Stajnia.
W XXII Konfrontacjach Amatorskiej Twórczości Artystycznej Regionu KATAR 2013, w głosowaniu internautów zebrał największą ilość głosów i wystąpił w koncercie finałowym w Toruńskim klubie Od Nowa jako Laureat Nagrody Publiczności. W dniu 11 marca zespół zakwalifikował się do finałowej 20-tki II-go etapu prestiżowego konkursu o nagrodę Grand Prix Seven Festival "music & more” 2013 w Węgorzewie. /źródlo: koncertomania.pl

Odpowiedzi udzielali:
Witek Wierzbowski ( perkusja)
Paweł Knorps ( gitara)
Michał Hildebrandt ( wokal)
Kacper Zakrzewski ( gitara)
Marek Orłowski ( bas)

Ewa: Jesteście dumni  z bycia Brodniczanami? ;-)
Kompleks Małego Miasteczka: Jesteśmy z Brodnicy i nie wstydzimy się tego, ale duma to za duże słowo w tym przypadku. Brodnica jest małym miastem, które ma swoje plusy i minusy. Jest marnie jeśli chodzi o kulturę i życie artystyczne.
Kacper: Wykonawcy sprowadzani z koncertami do Brodnicy to niekoniecznie Ci, których my osobiście słuchamy i podziwiamy. Najbliższy teatr – w Toruniu a jedyne kino które istniało w Brodnicy już nie istnieje. Jeśli chodzi o dostęp do kultury to właściwie nie ma nic.
Witek: Mieszkanie w małym mieście to kompletny brak anonimowości. Dzięki temu w Brodnicy dużo ludzi wie, że istnieje nasz zespół.
Michał: Ale prawda o naszym graniu dla ludzi jest taka, że częściej gramy w Toruniu niż u siebie w Brodnicy. W większym mieście nas zauważono, doceniono i mamy sporo propozycji koncertowych. W naszym rodzinnym jakoś nie.
Paweł: Jeśli się sami nie zgłosimy i nie poprosimy o możliwość zagrania to zaproszenia nie ma. Propozycje grania na imprezach w Brodnicy nie padają.
Marek: Nie ma tu miejsc, w których można grać koncerty, bo do wyboru mamy dwa kluby muzyczne, jeden maleńki i bez nagłośnienia a w drugim nagłośnienie niekompletne i nikogo, kto takie nagłośnienie nam jest w stanie profesjonalnie obsłużyć. Graliśmy tam dwa koncerty i każdy z nich to nagłośnieniowa prowizorka.
Michał: W Toruniu graliśmy w czterech różnych klubach i w każdym z nagłośnieniem i akustykiem. Więc jest źle od strony artystycznej i kulturalnej ale jest swojsko, może to jest jakiś plus tej sytuacji.

E: Macie wsparcie od miasta?
Kompleks Małego Miasteczka: Nie. Jedynie jednorazowa pomoc w kwietniu od Wydziału Promocji Urzędu Miasta w rozpowszechnieniu informacji do lokalnych mediów o naszym sukcesie związanym z Seven Festivalem. Były gratulacje w odpowiedzi na naszego maila do Urzędu Miasta, ale o finansowej pomocy nie ma mowy. Nie jesteśmy związani z żadną instytucją, działamy poza Domem Kultury. Nasze próby odbywają się w domu perkusisty. Tak jest wygodniej, mamy próby kiedy chcemy i ile czasu chcemy. Nikt za nami nie stoi, może dlatego tak trudno o jakiekolwiek wsparcie, zespoły działające przy Domu Kultury chociaż bez sukcesów ale są pokazywane i promowane na imprezach miejskich. Zagraliśmy podczas Dni Brodnicy tylko dlatego, że się tam sami „wprosiliśmy” i mocno zabiegaliśmy o to żeby dostać chociaż pół godziny grania, ponieważ chcieliśmy raz spróbować zagrać na dużej scenie i porządnym nagłośnieniu, zrobić sobie taką próbę generalną przed Sevenem. Miasto nie, ale prywatnie ludzie – owszem. Pewien człowiek na wiadomość o tym, że potrzebujemy wydrukować plakaty i zrobić kampanię reklamową po to by wejść do Sevenowej finałowej ósemki zespołów , wyłożył na to pieniądze, nie spodziewaliśmy się tego. Urząd Miasta tutaj odmówił i nie pomógł nawet w ich dystrybucji.

Ewa: Miejscowi Was rozpoznają?
Marek, Witek , Michał: Tak! To jest przecież małe miasto.
Kacper: Ale zdarza się, że nieznane nam osoby podchodzą i zagadują, chwalą, gratulują.
Paweł: Ale nie każdego, mnie nikt , kurde, jeszcze nie rozpoznał że gram w Kompleksie! Serio, nikt, nigdy!

Ewa:  Kiedy pierwszy raz w Waszych głowach pojawiła się zielona lampka, która poprowadziła Was ku muzyce?
Paweł: W pierwszej klasie gimnazjum u mnie akurat. Kolega pokazał mi zespoły, które mnie zainspirowały i wciągnęły w świat muzyki. Zespoły takie jak np. SOAD. No i pomysł, żeby spróbować grać na gitarze, żeby zrobić coś zupełnie innego niż robiłem do tej pory.
Witek: U mnie w szóstej klasie podstawówki pojawiły się pierwsze zespoły rockowe, które nakierowały mnie na muzykę, którą później starałem się grać. Był to np. Linkin Park albo Coma.
Michał: Nie pamiętam momentu nagłego oświecenia że od teraz to „ Ooo! Będę grał muzykę” . W gimnazjum pojawił się pierwszy zespół, w którym śpiewałem a zawsze chciałem śpiewać. Chociaż ludzie mówili, że nie umiem śpiewać. Tak było w podstawówce i w gimnazjum. Całe życie borykam się z myślą czy umiem to w ogóle robić. Dopiero w tym zespole usłyszałem, ze dobrze to robię. Pierwszą piosenkę wymyśliłem w drugiej gimnazjum. „ Gdzie jesteś teraz” wtedy powstała. Ale zanim te pierwsze piosenki komuś w ogóle pokazałem to minęły dwa, trzy lata.
Marek: Piąta klasa podstawówki, fascynacja RHCP i ich basistą. W wakacje po piątej klasie dostałem swój pierwszy bas i tak zaczęła się moja przygoda z muzyką.
Kacper: Zespoły które wpłynęły na to co teraz muzycznie robię i lubię to też etap gimnazjum, ponieważ wcześniej słuchałem czegoś do czego teraz nie chciałbym się przyznawać, ze tego słuchałem. Myślę że gimnazjum to taki przełomowy moment.
Witek: To tak jak ja. Tyle, ze ja wygrałem, bo ja w szóstej podstawówki!
Kacper: Ale wtedy też gówna słuchałeś jeszcze.
Witek: W piątej gówna słuchałem. W szóstej już nie.
Paweł: Wcześniej słuchałem Eminema.
Kacper: Ja techno słuchałem
Witek: Ja techno i hip- hopu. W piątej byłem dresem takim zagorzałym, prawdziwym.

Ewa:  Inspirujecie się "Kombajnem do zbierania kur po wioskach". Mieliście okazje poznać muzyków tej grupy?
Marek: Mieliśmy okazję zobaczyć ich na koncercie. Zimą tego roku w Trójmieście. Jako zespół byliśmy jeszcze zbyt mali, żeby odważyć się podejść do nich. Próbowaliśmy, ale nie udało się, była ochrona. Przekazaliśmy płytę z naszym demo, której nie przesłuchali zapewne, a na płycie nie podaliśmy żadnych namiarów na nas, teraz to wiemy.
Paweł: Ale gdyby chcieli to na facebooku znaleźli by nas. ;)

Ewa: Pierwszy raz na scenie "zaliczyliście" w brodnickiej Stajni. Jakie wspomnienia posiadacie z tego koncertu?
Michał: Dużo stresu, duże zmęczenie.
Kacper: Dużo emocji, ale ja to dobrze wspominam.
Witek: Tak, ja to tez dobrze wspominam, chociaż byliśmy bardzo zmęczeni bo to było od razu następnego dnia po nagrywaniu demo. A w zasadzie jeszcze tego samego dnia co koncert , od rana kończyliśmy nagrywać demo w Toruniu i zwoziliśmy się z całym sprzętem ze studia nagrań bezpośrednio do Stajni na koncert.

Ewa:  Podobno za muzykami ustawia się sznurek panien. Zgadzacie się z tym?
Paweł: Do mnie nie, ale ja po koncercie sprzęt noszę.
Marek: Ja też.
Witek: A ja składam perkę.
Po przeanalizowaniu tej kwestii, żeby dać sensowną odpowiedź na to pytanie stwierdzamy, ze odnotowaliśmy jeden przypadek tego typu. A jedna dziewczyna „złapana w nasze zespołowe sieci” to nie to samo co sznurek panien…
Kacper: Dwa razy dostałem SMS-y dziwne od nieznanych mi dziewczyn po koncercie.
Paweł: Bo Ty jesteś wyjątkowy.
Michał: Zainteresowanie dziewczyn nie skoczyło jakoś radykalnie, ale skoczyło w górę nasze poczucie własnej wartości.

Ewa: Jesteście świeżo po festiwalu w Węgorzewie. Jaka jest Mazurska publika?
Paweł: Ona nie istnieje.
Kacper: Nie wiemy.
Michał: Nie poznaliśmy jej.
Witek: Nie mieliśmy z nią kontaktu, bo nieustannie padało. Podczas naszych koncertów akurat bardzo padało.
Kacper: Seven w tym roku to jednak festiwal ostrzejszej muzyki niż ta, którą my gramy. Publiczność w większości metalowa i ciężka i zaproszone zespoły „Gwiazdy” w większości też : TSA, Tiamat, Illusion, Korpiklaani… Dopiero kiedy tutaj przyjechałem to zdałem sobie sprawę, ze my z naszą muzyką tak do końca tutaj nie pasujemy. Kiedyś może tak, ale teraz to widać choćby po tym, który zespół dostał nagrodę publiczności i dziennikarzy – ten, który w konkursie grał najmocniej i najostrzej.
Witek: Festiwal ciężkiej muzyki był to w tym roku, to prawda. A poza tym mazurska publiczność na Seven oglądała tłumnie zaproszone Gwiazdy, a występy konkursowe ich raczej nie interesowały. Przed sceną konkursową przez cały czas trwania konkursu było pusto.

Ewa:  Przed Wami finał konkursu Fonografika Young Stage. Stresujecie się?
Nie.
Kacper: Ja czuję lekkie motylki w brzuchu.
Michał: Ja się ostatnio zupełnie nie stresuję występami, bardziej się cieszę na każdy kolejny.
Witek: Jeśli granie na konkursach traktuje się jak zwykłe granie na koncertach to wypada się dużo lepiej, nie dochodzi ten element stresu i nie myśli się o rywalizacji, nie dąży się do maksymalnej poprawności tylko gra się emocjami, a to się przekłada na jakość i wiarygodność.
Marek: Podczas festiwalu w Węgorzewie poznałem jeden z zespołów, który także pojawi się w finale Fonografiki. Umówiliśmy się na wspólne świętowanie po konkursie niezależnie od werdyktu.

Ewa:  Pracujecie nad debiutanckim krążkiem. Czy możecie coś nam o nim opowiedzieć?
Kacper: Jeszcze sobie nad nim popracujemy trochę , to jest dalszy plan, a bliżej mamy wygraną w etapie regionalnym Fonografiki czyli realizację i dystrybucję teledysku do utworu, nad którym to teledyskiem intensywnie teraz myślimy, zbieramy pomysły.
Paweł: Każdy utwór, nad którym pracujemy podczas prób jest pracą nad naszym krążkiem. Widzimy już teraz, że płyta będzie kompletnie inna niż nasze demo nagrywane pół roku temu. Idziemy muzycznie w stronę post rockową a oddalamy się od pop rocka czyli od naszej „ Pustej kartki”, która stała sie dla nas w tym momencie bardzo niewygodna, ale jest znana, śpiewana na koncertach i grywana w rozgłośniach radiowych.

Ewa:  Do jakich ludzi chcecie docierać?
Kacper: Do myślących. Wrażliwych.
Witek: Nasza publiczność nie tańczy pogo, nie skacze. Ciekawe jest to, że ludzie przed sceną siadają i nas słuchają. Słuchają tekstów. Starają się zrozumieć przekaz.

Ewa:  Czego byście nie zrobili, aby zaistnieć na krajowym rynku, muzycznym?
Michał: Gdybyśmy musieli cokolwiek zmieniać wbrew naszej woli, ale po to, żeby zaistnieć.
Witek: Nie pozwolilibyśmy na ingerencję w naszą muzykę. Nasza muzyka musi się nam podobać, a jeśli to się też podoba słuchającym to jesteśmy bardzo szczęśliwi. Nie zrobimy nigdy odwrotnie: pod ludzi a przy okazji jak nam się podoba to też dobrze. Tak nigdy.
Paweł: Potrzebujemy muzycznej wolności i niezależności. Wizerunkowej także. Nigdy nie ubierzemy się w np. lateks jeśli sami tego nie zaakceptujemy.

Ewa:  Jakie są Wasze muzyczne marzenia?
Kacper: Żyć z muzyki. Móc utrzymać się z grania muzyki.
Marek: Popieram. Myślę, że w przyszłym roku spróbujemy swoich sił na innych przeglądach ale nie na wszelkich możliwych, tylko kilku takich bliższych nam muzycznie, na których odnajdziemy się bardziej niż na Sevenie.
Michał: Mieć stałą, wierną publiczność, która słuchałaby nas… ja w sumie w tym momencie jestem spełniony muzycznie. Nasze marzenia muzyczne cały czas się spełniają. Istniejemy dla ludzi zaledwie pół roku a już mamy swoje dwa duże ogólnopolskie sukcesy i nadzieje na kolejne. Dopiero zaczynamy, jesteśmy na początku drogi. Wszystko przed nami.

Ewa: Czy posiadacie pozamuzyczne pasje?
Kacper: Ja tak. To jest dziwna pasja, matematyka. Uwielbiam matematykę. Jest moją odskocznią od muzyki .
Michał: Poza śpiewaniem i pisaniem tekstów piosenek piszę również poezję, zawsze marzyłem, żeby napisać książkę.
Paweł: Uwielbiam sport. Czytam książki. Uwielbiam oglądać anime.

Słówko od zespołu: Zdecydowanie bardziej wolimy granie od udzielania wywiadów. Wywiady są trudne i krępujące. Wyrażamy się w muzyce o wiele łatwiej i bardziej niż w poza muzycznym życiu .
Dziękujemy! ;)

Ewa: My również dziękujemy za ciekawy wywiad i życzymy podboju polskiej sceny muzycznej :D