poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Zwycięzca




Kochani, mam nadzieję, że filmik jeszcze dam radę umieścić. Ale, aby nie przedłużać podaję Wam szczęśliwą zwyciężczynię. Maliwna Sulszczyńska nią jest. Malwino napisz na maila ewcikem@wp.pl

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Chemia: w tworzeniu staliśmy się bandem z krwi i kości

Chemia to warszawski zespół rockowy powstały w 2010 roku. Muzyka zespołu, która ostatecznie wykrystalizowała się w 2012 roku, inspirowana jest klasyką rocka od The Beatles, do Led Zeppelin oraz dokonaniami muzyki post grunge’owej.Chemia tworzy głównie w języku angielskim. /informacja facebookowa zespołu/


Ewa: Witajcie serdecznie! Już przygotowaliśmy dla Was wannę z mlekiem i burbonem Boicie się naszej kąpieli?
Chemia: Nie boimy się żadnej kąpieli w burbonie, ale z tym mlekiem to trzeba uważać. Ostatnio mówi się, że mleko nie jest takie zdrowe. Trzeba teraz jakoś ten burbon od mleka oddzielić :)

Ewa: Do czego obecnie czujecie Chemię?
Chemia: Do zdrowej żywności, sportów grupowych oraz do komponowania. Co prawda nie wydaliśmy jeszcze płyty The One Inside (wrzesień w Kanadzie, październik w Polsce), ale jesteśmy w połowie następnej, którą wydamy za rok.

Ewa: Jesteście świeżo po Jarocinie i Węgorzewie. Jakie wspomnienia wywieźliście z tych miejsc?
Chemia: Bardzo dobra organizacja i fajne przeżycia. Nie graliśmy nigdy wcześniej w Jarocinie i obecność tam, to był dla nas wielki zaszczyt. Graliśmy bardzo wcześnie i publiczność dopiero przybywała, ale i tak było sympatycznie.


zdj. materiały promocyjne zespołu Chemia
Ewa: Mimo, że jest lato to Wasi fani odliczają czas do października, czyli do premiery płyty Chemia: "The One Inside". Na jakim etapie pracy nad nią jesteście?
Chemia: Właściwie to wszystko jest już gotowe i rozpoczynamy tłoczenie. We wrześniu płyta ukaże się w Kanadzie, więc musieliśmy zamknąć wszelkie etapy trochę wcześniej.

Ewa: Premiera krążka będzie miała miejsce w warszawskich Hybrydach. Jako support wystąpi zaprzyjaźniona grupa. Jesteście trochę tajemniczy, bo nie chcecie tego zdradzić kto to będzie. Może jednak nam ulegniecie i zdradzicie któż to będzie?
Chemia: Jeszcze nic nie możemy powiedzieć. Jeżeli ustalimy co i jak, na pewno nie będzie to tajemnicą. Poza tym - nadal zbieramy zgłoszenia chęci współpracy.

Ewa: Czym "The One Inside" różni się od "O2"?
Chemia: Po pierwsze autorami. Płyta O2 to były kompozycje Wojtka opracowywane przez Zbyszka Krebsa, a do tego zespół miał zewnętrznego tekściarza - Artura Falo. Dziś nie ma Zbyszka - jest Maciek Mąka, a teksty pisze Łukasz. Zmienił się też 'system' pracy. Łukasz z Wojtkiem piszą szkielet piosenki, przychodzą na próbę i tam z całym zespołem pracujemy nad kompletnym utworem. Czyli zespołowo
Czasem zdarza się, że pomysł na utwór wrzuci Jawor, a czasem robimy z pomysłu kompletnie coś innego, niż miało być. Ale pracuje nam się świetnie. W tworzeniu staliśmy się bandem z krwi i kości. Resztę różnic wychwyci po swojemu każdy słuchacz.

Ewa: Zaintrygował mnie tytuł piosenki: "Ssij". Czy możecie mi zdradzić o czym będzie ten utwór?
Chemia: Początkowo miał być o ssaniu różnych części ciała, ale w trakcie powstawania tekstu okazało się to zbyt trywialne. To utwór o kimś, kto musi z siebie coś wyrzucić, ale potrzebuje pomocy. Pomocy od swojej muzy oczywiście, która może zwyczajnie to wszystko z niego wyssać.

Ewa: Niedawno nakręciliście teledysk do utworu "Bondage Of Love". Jak wspominacie pracę na planie klipu?
Chemia: To był bardzo prosty i szybki teledysk. Praca była taka sama Prosta i szybka. Atmosfera była świetna, ale zawsze jest, także to nic specjalnego. Poznaliśmy świetnych ludzi ze studia ISO 100. Kręcenie klipów to czasem męcząca, ale zawsze świetna impreza.

Ewa: W sierpniu graliście na Woodstocku. Przygotowaliście coś specjalnego dla największej publiki świata?
Chemia: Tak. Zagraliśmy kilka absolutnie nowych utworów. Nie zdążyliśmy oczywiście zagrać całej najnowszej płyty, ale można było usłyszeć większość utworów z The One Inside.
W trakcie przyjechała nawet straż pożarna ochłodzić schodzących się (jak zwykle w naszym przypadku) na koncert ludzi. Pierwszy raz widzieliśmy pogo w wykonaniu niebieskiego patrolu. Z nami to jest taki problem, że mało ludzi nas zna. W trakcie koncertów nigdy nikt na szczęście nie wychodzi, ale zazwyczaj zaczynamy dla garstki osób. Potem jest coraz lepiej, aż szkoda kończyć. Dlatego walczymy o rozpoznawalność, aby od początku było mega gorąco.

Ewa: Występowaliście na festiwalu "Art - Football. Jaką publicznością jest narodowość rosyjska?
Chemia: Taką samą jak nasza. Nie czuliśmy absolutnie żadnej różnicy. Bawiliśmy się świetnie, jak na rockowym festiwalu - mimo, że to absolutnie nie był rockowy festiwal. Nawet nagrodzono nas drugim miejscem spośród wszystkich artystów z całego świata. To było niezłe zaskoczenie.

Ewa: Zdarzył się Wam nieudany koncert?
Chemia: Wielokrotnie, ale nie będziemy wskazywać który. Problem w tym, że jak jedziemy po koncercie wkurzeni, czytamy pozytywne recenzje z tego koncertu. Okazuje się, że czasem my walczymy z dźwiękiem, słyszalnością itd. na scenie, ale tego kompletnie nie widać. Po prostu wydaje nam się, że daliśmy ciała.
Wcześniej zdarzały się również negatywne oceny naszej działalności, przykre artykuły itd. Nad powodami można by się rozwodzić, ale najważniejsze, że tych negatywnych praktycznie już nie ma. To cieszy.

Ewa: Jak postrzegacie dzisiejszą scenę muzyczną?
Chemia: A tak, że najlepszego nie widać. Spotykamy wielu wspaniałych artystów, o których pewnie nigdy nie usłyszymy szerzej. Rynek jest dziwnie zamknięty, a to udziela się słuchaczom. Z jednej strony szukają czegoś nowego, a z drugiej wolą leżeć cały dzień z piwem pod namiotem, aby frekwencją ucieszyć znane gwiazdy w trakcie festiwali. Zauważa to każdy 'aspirujący' zespół. To z kolei nakręca rynek - przecież ludzie lubią to, co znają. I tak w kółko.
Chodzi o to, że ludzie naprawdę mogą mieć na to wpływ, a nie chcą...

Ewa: Czego możemy Wam życzyć?
Chemia: Zdrowia, szczęścia, pomyślności. Resztę ogarniemy sami


czwartek, 8 sierpnia 2013

Olek Sikora: Lubię wchodzić w interakcje z Naszymi widzami/ fanami

Olek Sikora to prezenter 4fun.tv, który postanowił spróbować swoich sił w branży muzycznej. Wcześniej, po przyjeździe do Warszawy, zbierał doświadczenie w innych stacjach muzycznych. Zanim jednak Olek Sikora trafił do telewizji, do osiemnastego roku życia związany był z Teatrem Muzycznym w Krakowie, gdzie szkolił swoje umiejętności wokalne, aktorskie i taneczne. /źródło: wp.pl/

Ewa: Przez 9 lat byłeś związany z krakowskim Teatrem Muzycznym. Jak tam trafiłeś?
Olek Sikora: Teatr Muzyczny był w moim domu od momentu, kiedy się w, nim pojawiłem po narodzeniu. Jak już podrosłem rodzice szukali miejsca, w którym mógłbym się wyszumieć i dać ujście mojej nieposkromionej energii. Od najmłodszych lat miałem smykałkę do śpiewania, tworzenia różnych „domowych spektakli”. Na całe szczęście rodzice to dostrzegli i postanowili wykorzystać mój potencjał. Teatr nie był mi obcy, ponieważ moja starsza o 9 lat siostra przez chwilę się w Nim udzielała. Niestety ,”nie zabalowała” w, nim tak długo, jak brat Po przekroczeniu minimalnego wymaganego progu wiekowego trafiłem do Teatru i spędziłem w Nim krótkie, aczkolwiek cudowne 9 lat. Do dziś wspominam, jak po wszelakich spektaklach, które obserwowałem również jako młody widz wracałem do domu i z zapartym tchem starałem się je odtworzyć. To były lata..!
zdj. materiały promocyjne(facebook): Olek Sikora

Ewa: Jaki bodziec spowodował, że postanowiłeś sprawdzić się jako wokalista?

Olek: Bodziec bezwarunkowy- wrażliwość na muzykę, miłość do sceny- mojego sacrum!

Ewa: Jednak gdybyś miał wybierać między byciem prezenterem, a muzykiem to, na co byś się zdecydował i dlaczego?

Olek: Bardzo trudne pytanie! Czuję się nim, trochę przystawiony do muru. Uwielbiam swoją „robotę” tak samo, jak śpiewanie. Na szczęście te dwie płaszczyzny stykają się ze sobą, dlatego wykluczam to „między”. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał tego rozgraniczać i dokonywać tak trudnego wyboru na zasadzie „wóz albo przewóz”.

Ewa: Bycie znanym prezenterem pomaga, czy przeszkadza w robieniu kariery muzycznej?

Olek: Znanym… zawsze to słowo mnie rozśmiesza, bo jakoś kompletnie ze mną nie współgra Ok., wracam do odpowiedzi na powyższe pytanie. Zależy na jakiej karierze muzycznej komuś zależy oraz jakim się jest prezenterem, gdzie się pracuje etc. Te czynniki są bardzo złożone, bo jak wiadomo, nie można nic generalizować. W moim przypadku na pewno praca mi bardzo pomogła. Przede wszystkim wiedziałem do kogo zwrócić się o pomoc, kto może udzielić mi fachowych rad, kto może poświęcić kilka minut na przesłuchanie mojego materiału. W większości przypadków mogłem osobiście skontaktować się z jednostkami decyzyjnymi. Nie miałem wątpliwości, czy moje demo/ mail, zostanie przez kogoś przesłuchane/przeczytany, czy trafi po prostu „do kosza”. Czy miałem jakąś taryfę ulgową? Pewnie nigdy obiektywnie nie będę w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Tak a’propos, dostaję białej gorączki jak słyszę wypowiedzi dzieci idących w ślady znanych rodziców. Te żale… jak w ich przypadku było ciężko, jak mieli pod górę, nazwisko tylko przeszkadzało, ponieważ oczekiwania wobec nich były znacznie większe… Kto w to wierzy? To chyba normalne, że jeśli rodzice mogą pomóc swojemu dziecku to bez zastanowienia to robią! Po co więc narzekać i się żalić? Czy to jakieś zagranie PR’owe, które lekko cuchnie?

Ewa: Gdzie skrzyżowały się Twoje drogi z Marcinem Nierubcem?

Olek: W pracy

Ewa: Co Cię natchnęło, aby w utworze "Budzę Się" opisać wspomnienia z czasów wakacyjnych wojaży okresu nastoletniego?

Olek: Dobre wspomnienia, które chciałem skompilować w jednym prostym utworze.

Ewa: Do teledysku zaprosiłeś fanów. Skąd narodził się ten pomysł?

Olek: Z głowy pełnej pomysłów. Po za tym bardzo lubię wchodzić w interakcje z Naszymi widzami/ fanami, których bardzo cenie i szanuje. To niezwykłe uczucie, jak zaczepia mnie młody człowiek na ulicy i jest w stanie zacytować moje zdanie, które wypowiedziałem w jednym z programów kilka miesięcy temu. Wiem, że trochę odbiegam odpowiedzią na zadane mi pytanie. Musiałem podzielić się tą anegdotą z Wami!

Ewa: Co czujesz, gdy oglądasz swój teledysk w tv?

Olek: Sztampowa odpowiedź: wielkie szczęście, a zarazem niedowierzanie, że w końcu realizuje marzenia, które jeszcze do niedawna były dla mnie nie osiągalne. Open minded i do przodu! To działa!

Ewa: Płytę zamierzasz zrobić po swojemu. Zawsze byłeś indywidualistą?

Olek: Nie, do pewnego wieku bardzo liczyłem się ze zdaniem rodziców, trochę się od tego odciąłem niezmiennie szanując ich zdanie. Tak naprawdę każdy w pewnym procencie jest indywidualistą.

Ewa: Jaką wartość stanowią dla Ciebie fani?

Olek: Taką samą jak w odpowiedzi na pytanie nr 6 :)

Ewa: Czym jest dla Ciebie sukces?

Olek: Tym, czego każdemu życzę, jeśli tylko zachowa przy, nim równowagę i rozwagę w każdej innej dziedzinie życia!

Ewa: Zagrałeś w klipie Patty "Nie ma nas". Jak wspominasz współpracę z tą wokalistką?

Olek: Bardzo dobrze. Patrycja to bardzo pozytywna dziewczyna. Życzę jej z całego serca samych sukcesów, bo nie idzie po trupach do celu, ma mnóstwo dobrej energii i zapału do tego co robi! Oby tak dalej.
Przy okazji pozdrawiam „jednojajeczną” ;]

Ewa: Profil na fb pomaga Ci proawdzić druga osoba. Czy możesz nam zdradzić kim jest ta dobra duszyczka?
Olek: Niestety, nie mogę zdradzić tożsamości mojej tajemniczej dobrej wróżki. Mogę jedynie przekazać dobre moce z jej magicznej różdżki. Obiecuję, że czar nie pryśnie!

Ewa: Masz nietypową pasję - przedsiębiorstwa komunikacji. Czy możesz nam o niej pokrótce opowiedzieć?
Olek: Od dziecka fascynowało mnie metro, tunele, zwrotnice, stacje! Moim niezrealizowanym w tunelach, mogę przenieść się do Rosji, by podziwiać prawdopodobnie najpiękniejsze na Świecie metro moskiewskie.

Ewa: Jakie jest największe marzenie muzyczne Olka Sikory?
Olek: Życie w rytmie muzyki do końca życia i jeden dzień dłużej, tak, żebym nigdy z owej muzyki na rzecz kogoś/ czegoś nie musiał rezygnować. Po nagrody, statuetki i dyplomy zgłoszę się później
     
Ewa: Czego możemy Ci życzyć?
Olek: Zdrowia, bo bez niego nie ma nic i nieprzerwanej chęci podążania „do przodu”